bo chcę...

Całe życie się przed stolicą wzbraniałam. Że niby pieniądze tu są, to ok, no nie ma sprawy, ale żeby mieszkać? Kiedyś u Kropki tydzień na Saskiej Kępie spędziłam, no ale.

To był taki tydzień, że do dziś pamiętam, że mężczyzna z efektem "wow!" mi piosenkę zadedykował. A ja, ja jej ciągle słuchałam. Nie balowałam, ze znajomymi się nie spotykałam, nie spałam, nie jadłam i tylko o nim myślałam.

Ale to były czasy. Nie znaczy, że teraz są gorsze, o nie. Im dłużej żyję, tym mi na tym świecie lepiej. Tak w ogóle. Nie, że w szczególe i każdego dnia, ale generalnie. Szczęśliwsza ja. Spokojniejsza. Chyba.

Chociaż czasem się gotuję. Do walki, do stawania okoniem, do wiecznej zabawy. To na przykład wtedy, kiedy w blond długich włosach, w czarnym mercedesie i w futrze, niczym kobieta mafii, którą niedawno u Vegi zagrałam. Niczym ona zbieram się.

By wziąć życie za rogi. By na następnych światłach zostawić za sobą czarną beemkę z ośmiocylindrowym silnikiem gdzieś w tle. Bo mogę, bo umiem, bo chcę. Mercedesem.

Komentarze

Popularne posty