rykoszetem...

Się wzięłam i rozpadłam. I w takim kawałeczków tysiącu spędziłam całe lato. To też jakaś odmiana w końcu, nie być sobą.

Próbuję wyregulować sobie kompas, do czegoś znowu zmierzać, do jakiegoś celu dążyć. Przycisk od smutku, który zalał całe moje ciało odnaleźć i wyłączyć. Raz na zawsze.

Tymczasem Zu poszła do przedszkola i powiedziała "nie mów do mnie tego słowa". Jej pierwsza placówka opiekuńczo-wychowawcza jest w naszym domu tabu.

Cóż, ja tam się nigdy ostatecznie w społeczeństwie nie zasymilowałam. A jakoś pomimo tego funkcjonuję. Trochę patologicznie, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jakichś zaburzeń nie ma wcale.

A zresztą, jestem niezniszczalna i niepalna i niezatapialna. Najwyżej trafi cię rykoszetem. Ale to nie ja, to karma.

Komentarze

Popularne posty